Jeszcze lata świetności - odmalowane werandy, kwiatki na tarasie, lecz już po "remoncie" dachu na poczatku lat 60'. Zamiast przełożyć łupek, który chyba z oszczędności mocowany był na lichych cynkowanych gwożdziach (na miedzianych łupek może leżeć nawet 300 lat), to cały łupek zwalono na ziemię i zastąpiono papą, oczywiście "zapomniano" o drabinkach zatrzymujących śnieg. Zalegajacy w koszach dachu zlodowaciały śnieg, szybko uszkodził papę i wystąpiły przecieki czyli kłopoty z elewacją . Widac to między werandami a facjatkami. Może były jakieś kłopoty z izolacją termiczną pod dachem? Zimą sople sięgały tarasu czyli regularnie rynny były oberwane a spusty rozprute. Po kilku latach położono dachówke azbestową, lecz problemy z soplami pozostały a zimy były solidne. Mieszkałem w pobliżu, to był mój codzienny widok.